niedziela, 18 listopada 2012

Gimnastyka, szkoła rodzenia i inne futbole


W tym tygodniu udało mi się codziennie poruszać:

poniedziałek i piątek - gimnastyka dla ciężarówek.
Ostatnio prowadząca meczy nas wzmacnianiem pleców czerpiąc ćwiczenia głównie z jogi. Muszę powiedzieć, że nie wiedziałam, że jestem tak beznadziejna jeśli chodzi o utrzymanie równowagi. Ćwiczenia są trudne, ale myślę, że dużo dają. Chyba po ciąży zacznę chodzić na prowadziwą jogę.

wtorek i środa - basen.
Hurra! Jest jakieś miejsce gdzie nie czuję wystającego brzucha. Pływa mi się w zasadzie jak dawniej (tyle, że staram się nie przemęczać)

czwartek, sobota i niedziela - bieganie.
Brzuch już mi ciąży. Niby jestem 4 kg na plusie (to jeszcze nie tak strasznie dużo), ale cała ta waga poszła w brzuch. Podczas biegania coś mnie ostatnio ciągnie, więc myślę, że to moje ostatnie tygodnie, jeśli nie dni biegania :(

poza tym: szkoła rodzenia.
We wtorek byliśmy z JK po raz pierwszy w szkole rodzenia. Kurs obejmuje pięć spotkań po 3 godziny - 1,5 godziny wykładu i 1,5 godziny ćwiczeń. Na wykładzie połowa panów zasnęła. Na ćwiczeniach było nieco ciekawiej - pani pokazywała aktywne pozycje porodowe.
Jak zwykle w towarzystwie wyszliśmy na wariatów. Po pierwsze dlatego, że się ze wszystkiego chichraliśmy (no dobra, ja się chichrałam). Po drugie pani od ćwiczeń pytała, czy ktoś uprawia jakieś sporty -  około 15 dziewczyn jako jedyna odpowiedziałam, że tak i wymieniłam to co uprawiam. Zapytano nas też dlaczego jesteśmy tak wcześnie na szkole (powinniśmy pójść na styczniowo-lutowa edycję) - odpowiedzieliśmy, że mamy w planach biegówki. Mamy więc w ekipie przerąbane.
A tak na serio to dziwię się, dlaczego wszyscy dziwili się nam. To ja się dziwię wszystkim pozostałym dziewczynom, że nic nie robią.
Cieszę się też, że chodzę na tę gimnastykę. Bo mam wrażenie, że te kilka spotkań w szkole rodzenia to dość mało, żeby opanować rozmaite pozycje rodzenia.

a Zośka?
Zośka coraz bardziej kopie. Wyraźne to już czuć nawet na zewnątrz. Jej ulubione pory na "futbol" to 21-24:00 i 3-5:00 rano...

poniedziałek, 12 listopada 2012

Zośka!

Nie pisałam jakiś czas, a jest kilka nowych informacji:
Po pierwsze byłam dziś na USG. Z dzieckiem wszystko jest ok (uff, jakoś za każdym razem stresują mnie te badania). Najprawdopodobniej dziewczynka, bo jak powiedziała lekarka, "nic tam nie widać między nogami". A więc będzie Zosia. Fajnie, jestem teraz podwójną dziewczyną!

Wszystkie opinie w stylu: "jak się ładnie wygląda to będzie chłopiec", albo "jak ma się ochotę na słodycze to będzie dziewczynka" lub "gdy brzuch wygląda jakoś tam to płeć będzie jakaś tam" - można włożyć miedzy bajki. Mnie nic z tego się nie sprawdziło, wszyscy prorokowali chłopaka, a tu Zosia pokazała figę z makiem.

Poza tym, Zośka jest chyba niezłym grubasem - wszystkie rozmiary ma w normie, a wagę ponad normę. Ale to chyba jest zmienne. Pamiętacie, jak pisałam, że dziecko ma długie nogi? Teraz już są normalnymi nogami.

Po drugie, przez ostatni tydzień nie czułam się, nazwijmy to, sportowo. Ćwiczyłam cztery razy w ciągu ostatniego tygodnia (dwa razy gimnastyka i dwa razy bieganie). Przytyłam już 4 kg i nie wiem czy to z powodu wagi czy raczej jakiegoś ucisku - bolą mnie plecy. Przez to czuję się słabo i nie mogę się wyspać. Pocieszające jest to, że podczas ruchu plecy w zasadzie mnie nie bolą - najgorzej jest gdy siedzę lub długo stoję. W tym tygodniu będę miała mniej pracy, więc pochodzę trochę na basen.

sobota, 3 listopada 2012

Połówka!

Mija właśnie połowa mojej ciąży. Przed nami jeszcze około 20 tygodni - tych "grubszych" :)
Ostatnio zaczęłam czuć delikatne ruchy naszego Malucha. Nie są to kopnięcia, a raczej "smyranie". I zawsze czuję to w środku nocy - między 3 a 5 godziną. W ciągu dnia chyba śpi, albo może nie jestem w stanie spokojnie się wsłuchać co tam się w brzuchu dzieje.
Póki co, codziennie udaje mi się poruszać. W tym tygodniu zaliczyłam już jedną gimnastykę dla ciężarówek, jeden basen i trzy biegi. Jedno bieganie było nieco dłuższe niż zwykle (zwykle jest jakieś 3 km, a tym razem pobiegłam niecałe 5 km).
Jest fajnie, choć brzuch coraz większy, trochę zaczyna mnie boleć kręgosłup. Najwyżej później odpuszczę sobie bieganie i przerzucę się całkowicie na basen.
Ostatnio znalazłam stare wpisy na bieganie.pl pewnej kobiety, która będąc już w czwartej ciąży, biegała po 8-12 km dziennie w całkiem przyzwoitym tempie (takich wyników nie miałam w życiu pozaciążowym). Trenowała do 27 tygodnia ciąży. Potem doczytałam się, że życiówka owej pani w maratonie to 2:57. Gdzież mi więc do niej!
Wpisy te jednak potwierdziły rozmaite opinie, że w ostatnim trymestrze nie powinno się/albo po prostu zbyt ciężko jest biegać.