niedziela, 24 lutego 2013

O powrocie do biegania

Do wyznaczonego terminu porodu zostało mi ciut ponad 3 tygodnie. Jestem już niezłym grubasem - od początku ciąży przytyłam 12 kilogramów i w sumie to poza delikatnym truchtem/marszem na biegówkach i basenem - wiele więcej nie mogę już zdziałać.
Z niecierpliwością czekam - zarówno na poród, jak i ... powrót do sportu. Przeglądam w internecie ciekawe biegi i zawody, ale przede wszystkim nie mogę się doczekać, kiedy znów założę dresik, buty biegowe i ruszę na ścieżkę biegową...
Tu ciekawy artykuł o powrocie do formy po porodzie oraz stary (ale jary) wywiad z Ewą Witek-Piotrowską.

wtorek, 19 lutego 2013

Biegówki

Jest wspaniale, pada śnieg! Podobno w przyszłym tygodniu zima ma się już zakończyć, przynajmniej w tym sezonie (nie licząc gór rzecz jasna).
Dlatego korzystam póki się da i jeżdżę na Kabaty. Z moim wielkim brzuchem wyrabiam już nie więcej niż godzinę, ale to zawsze coś. Wszystkim ciężarnym serdecznie polecam biegówki. O ile podczas biegania "trzęsie" się brzuchem, tak podczas biegówek brzuch pozostaje mniej więcej cały czas na takiej samej wysokości. Więc jest to o wiele bezpieczniejszy sport dla dziecka.

Tak było dziś na Kabatach.

sobota, 16 lutego 2013

Najbliższy taras widokowy we Wrocławiu...


...pamiętacie to hasło z "Misia"?
Został mi jeszcze ostatni bieg przez płotki - czyli zmagania z publiczną służbą zdrowia. Dzień po ostatniej wizycie u mojej lekarki prowadzącej ciążę poszłam zapisać się na kolejną wizytę, która miała wypaść na 2-3 tygodnie przed planowanym terminem - tak, żeby zdążyć wypisać skierowania na ostatnie badania itd. W okienku zapisów pani poinformowała mnie jednak, że najbliższy wolny termin u tejże lekarki wypada 26 marca - czyli najprawdopodobniej już jakiś tydzień po moim porodzie. Na moje błagania i tłumaczenia - pani grzecznie powtórzyła - najbliższy termin 26 marca. Kropka. Ehh. I po to płacę tysiąc złotych miesięcznie na ZUS, żeby potem i tak trzeba było pójść prywatnie...

No to koniec narzekania.
Korzystając z wolnego czasu chodzę na basen.W wodzie jest fajnie, nawet jak się jest grubasem:)
Byłam też raz na biegówkach na Kabatach. Ciekawe, czy teraz przyjdzie już wiosna czy może jeszcze dopada odrobina śniegu.
Poza tym, jak rzadko kiedy, mogę się poczuć jak prawdziwa kura domowa - gotuję obiady, sprzątam, a nawet własnoręcznie szyję zabawki dla Zosi. Póki co - całkiem mi się to podoba!

wtorek, 12 lutego 2013

Hurrra! (urlop)

Właśnie skończyłam ostatnie dni pracy. Ponieważ mój wspólnik wyjechał - nie było łatwo prowadzić firmy jednoosobowo. Mój stały żart (gdy ktoś się niecierpliwił) to - "staram się rozdwoić, ale na razie jakoś nie wychodzi".
Kilkanaście godzin na nogach i kilkanaście kilogramów na plusie wywołały bóle bioder. Mam nadzieje, że przejdzie jak trochę odpocznę.
Poza tym zaczynam ostatni miesiąc z Zośką w brzuchu. A biorąc pod uwagę, że termin porodu jest tylko orientacyjny i spokojnie może się przesunąć o 2 tygodnie, to w zasadzie już wkrótce mogę się spodziewać ostatecznego starcia.
A oto mój aktualny stan. Zdjęcie nieostre, ale widać że mięsień piwny jest nieźle zapuszczony!

piątek, 1 lutego 2013

Pracowicie


Pracowicie, bo do 11 lutego jestem jeszcze w robocie i mam w zasadzie od rana do nocy coś do zrobienia. Tak więc ostatnio poza sporadycznymi wyjściami na basen, moja aktywność jest ograniczona. Chociaż w pracy mam ruchu az nadto!
Po 11 lutego mam nadzieję, jeszcze troche się pogimnastykować.