niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozpoznanie trasy Ultrałemkowyny


Pod koniec października zamierzam wziąć udział w biegu Ultrałemkowyna na dystansie 70 km (są też trasy 29 km i 150 km). Trasa tego mojego dystansu wiedzie od Chyrowej (w okolicach Dukli)  czerwonym szlakiem do Komańczy (czyli tam, gdzie zaczyna się bieg Rzeźnika). Jest to część Głównego Szlaku Beskidzkiego (wiele osób przechodzi całość tego malowniczego szlaku liczącego około 500km).


Cerkiew w Chyrowej - w jej okolicach będzie start

W ramach rekonesansu oraz treningu postanowiłam przebiec częściowo trasę październikowego biegu.
Przebiegłam jednego dnia z Rymanowa Zdrój do Komańczy (około 40 km), a dwa dni później z Chyrowej na Cergową (około 15 km). Mam zatem większą część trasy rozpoznaną, a także kilka wniosków na październik.  Zapraszam do lektury w szczególności uczestników Ultrałemkowyny.
Chociaż najpierw biegłam z Rymanowa Zdrój do Komańczy, a dwa dni później z Chyrowej na Cergową - opiszę to na odwrót, za to w takim porządku jak będziemy biegli na zawodach. No to lecimy z opisem:

Z CHYROWEJ NA CERGOWĄ
Ten odcinek  ma około 14 km i przemierzyłam go w 2 godz. 40 min.
Odcinek ten biegłam w mocnym deszczu (dlatego też z tego odcinka mam mało zdjęć) . Momentalnie przemokłam, a ponieważ na odsłoniętych terenach  wiał silny wiatr i dodatkowo na wzniesieniach robiło się zimniej - przemarzłam jak rzadko kiedy. Jednak z tego biegu mam najwięcej wniosków na październik.

Start! Trasa rozpoczyna się wąskim asfaltem w okolicach cerkwi, a następnie prowadzi pod górę wąską drogą mijając gospodarstwa domowe. Dobiega się do drogi asfaltowej, którą biegnie się chwileczkę, a potem wbiega się w las. Tu według mnie jest najgorszy odcinek jeśli chodzi o szlak, który jest dość słabo oznaczony. Wiele razy musiałam się cofać i szukać właściwej ścieżki. W dodatku było tu straszne straszne straszne błoto. Jeśli w październiku solidnie popada przed biegiem - będzie tu masakra!

Las deszczowy ;)




Przed pustelnią św. Jana szlak staje się o wiele wyraźniejszy i jest sporo zbiegów. Często nie da się jednak rozpędzić ze względu na błoto.
Pustelnia św. Jana
Dobiega się do Pustelni, a dalej, już głównie w dół leci się do asfaltówki (na zbiegach znów mnóstwo błota!). Trzeba tu uważać na samochody. Przechodzi się na drugą stronę do Nowej Wsi. Łatwo jest tu przeoczyć skręt ze wsi na ścieżkę, wiec trzeba być czujnym. Zaczyna się podejście na Cergową. Najpierw idzie się stromą ścieżką przy polach. Błoto trafiło mi się koszmarne i ćwiczę głównie zmysł równowagi. Podejście na Cergową w pierwszym odcinku jest strome, potem nieco się wypłaszcza (momentami jest nawet w dół) i na samym końcu znów nieco stromiej. Ale podchodziłam nieco ponad pół godziny, więc nie jest to jakiś dramat.
Cergowa
Mimo to, mamy przed sobą jeszcze szmat drogi, więc radziłabym tutaj oszczędzać siły. Na szczycie jest charakterystyczny krzyż. W lewo odbija żółta ścieżka, a w prawo czerwony szlak.
Niby to są niskie góry, ale jednak na Cergowej wiało mocno i było zimno. Mnie tutaj nieźle wytelepało i całe szczęście, że planowo zbiegłam już do Dukli.

Z CERGOWEJ DO RYMANOWA
(Tego odcinka nie bieg
łam - piszę tylko ogólnikowo na podstawie mapy; odcinek ten ma około 13 km)

Z Cergowej jest zbieg przez las aż do asfaltu we wsi Lipki, który prowadzi do Lubatowej. W Lubatowej skręcamy w lewo i po jakimś kilometrze skręcamy w prawo i wybiegamy z Lubatowej. Po dość krótkim odcinku przez pola, znów znajdujemy się na asfalcie, który prowadzi do Iwonicza Zdrój. Tutaj jest pierwszy (dla trasy na 70 km) punkt odżywczy. Przez Iwonicz biegniemy główną drogą potem skręcamy w prawo by odbić w las. Między Iwoniczem a Rymanowem będzie trochę podbiegów, a przed samym Rymanowem – dość stromy zbieg.

Z RYMANOWA DO PUŁAW GÓRNYCH
Ten odcinek ma około 11 km i przemierzyłam go w  1 godz. 45 min.
W Rymanowie biegnie się asfaltem, który przechodzi w ścieżkę dla kuracjuszy, a potem wąską ścieżkę przez las, głównie pod górę. 
ścieżka asfaltowa przechodzi w taką ścieżkę, a potem jest wąska ścieżka przez las
Wkrótce dobiega się do charakterystycznych drewnianych rzeźb, a potem biegnie się przez rozległą polanę pod górę. Następnie wybiegamy w las.

Drewniane rzeźby

Rozległa polana (tu biegnie się pod górę)

Z rozległej polany wbiegamy w las. Może być błoto
Tu znów może być niezłe blotko. Trzeba też uważać by nie zgubić szlaku. Są momenty, gdy ścieżka jest bardzo wąska i zarośnięta. Dobiegamy do bazy namiotowej w Wisłoczku. Przy wiacie (to co widać na zdjęciu) skręca się w prawo i przekracza się mostkiem rzekę. 

Wisłoczek. 
Zaraz wybiegamy na asfalt (skręcamy w lewo). Teraz zaczyna się dość długi odcinek asfaltem. Szczególnie pierwszy odcinek jest bardzo przyjemny, bo łagodnie w dół. 
Za bazą namiotową jest droga asfaltowa. Skręcamy tu w lewo.
Szybcy biegacze pewnie nadrobią tu sporo czasu, a ci wolniejsi (jak ja) – odpoczną. Przy pierwszym rozwidleniu skręcamy w prawo i teraz jest już trochę bardziej pod górę. 

Na pierwszym rozwidleniu skręcamy w prawo
Wciąż asfaltem obiegamy do Puław Dolnych i tutaj, przy placu zabaw, skręcamy w lewo. 

Dobiegamy do Puław Dolnych
Na rozwidleniu skręcamy w lewo (w okolicach placu zabaw)
Odcinek od Puław Dolnych do Puław Górnych jest pod górę. Ale za to w Puławach Górnych jest punkt  odżywczy, gdzie organizator zapewnia jedzenie, picie, możliwość zagrzania się, łóżka (to raczej dla dłuższej trasy). Jest dobra wiadomość: jesteśmy już sporo za połową!  Za nami ok. 39 km, a przed nami: ok. 29 km. Według mnie to dobry moment, by nieco odetchnąć, zjeść coś większego, może nawet się porozciągać. Jesteśmy za połową, ale często to ta druga połowa (nawet jeśli jest to „mniejsza połowa”) okazuje się trudniejsza.

Z PUŁAW GORNYCH NA TOKARNIĘ
Ten odcinek ma około 14 km i przemierzyłam go w  2 godz. 05 min.
Pod względem widoków to jest według mnie najładniejszy odcinek tego biegu. W Puławach Górnych odbijamy w prawo na pola. Szlak czerwony łączy się tu z zielonym. Najpierw biegniemy wąskim asfaltem, a potem żwirową drogą, potem biegniemy drogą bardziej w prawo (tak jak na zdjęciu) i droga ta przechodzi w polną drogę.

Z asfaltu wiodącego przez Puławy skręcamy w prawo przy takich tabliczkach.

Gdy asfalt odbija w prawo, my wbiegamy w żwirową drogę (na wprost)

Po chwili znów jest rozwidlenie. Mnie tutaj oznaczenie zmyliło i pobiegłam prosto. Ale trzeba biec bardziej w prawo, w górę

Wkrótce wybiegamy na drogę przez pola

Bardzo fajna droga wiedzie przez pola, potem wbiegamy w las widoczny na horyzoncie
Przebiegamy prZez pola. Trzeba uważać by skręcić w mało widoczną ścieżkę. Wbiegamy do lasu. Po niezbyt męczącym podbiegu znajdziemy się na grani. 

Tu trzeba skręcić w niezbyt widoczną ścieżkę
Podbieg przez las

Szczyt Skibce

Bardzo ładna ścieżka przez bukowy las

Dla mnie kilkukilometrowy odcinek szlaku przez bukowy las był fantastyczny. Biegło mi się tu fajnie pewnie nie tylko ze względu na widoki, ale też niewielkie wzniesienia i niezbyt wymagające zbiegi. Zanim ścieżka zdąży się znudzić natrafiamy na betonowe płyty. Obok, po prawej stronie jest niewielka kapliczka. My skręcamy w lewo, w całkiem wygodną utwardzoną drogę. Na pierwszym rozwidleniu skręcamy w prawo. Jest tam znak na Tokarnię. 

Zbiegamy kilkoma betonowymi płytami. Po prawej stronie będzie ta kapliczka. Wtedy skręcamy w lewo.

Biegniemy wygodną żwirową drogą pośród krzaków i kęp drzew

Docieramy do rozwidlenia - skręcamy tu w prawo (zaraz obok będzie tabliczka z napisem "Tokarnia 25 min")

Biegniemy pod górę przez łąkę. W oddali widać już Tokarnię

Tokarnia to charakterystyczne wzniesienie z wysoką wieżą, gdzie docieramy polną drogą. Na szczycie warto stracić choćby kilka sekund, by odwrócić się do tyłu i zobaczyć roztaczające się widoki.

Szczyt Tokarni

Widoki z  Tokarni



Z TOKARNI DO KOMAŃCZY
Ten odcinek ma około 16 km i przemierzyłam go w  2 godz. 10 min.
Jeżeli odpowiednio zaoszczędziliśmy siły na poprzednich etapach – teraz można powoli przyspieszać. Z Tokarni lecimy dalej czy zbiegamy. Najpierw przez pola, potem wśród kęp drzew, potem znów przez pole. To jest jeden z dłuższych zbiegów. Zbiegamy do drogi, gdzie strzałka wyraźnie wskaże, że trzeba biec w lewo. (Tu chyba ma być trzeci punkt odżywczy.) 
Zbieg z Tokarni (momentami dość stromo)
Koniec zbiegu. Docieramy do drogi. Podejrzewam, że tu będzie trzeci punkt odżywczy
Po chwili natrafimy na strumień. Wcześniej też mijałam strumienie, ale tutaj nabieram wodę i nieco się ochlapuję (na biegu to nie będzie koniecznie, bo w tych okolicach będzie punkt odżywczy). Znów biegniemy przez pola, tym razem niestety w górę. Po jakimś czasie dobiegamy do lasu (na skraju lasu taki krzyż). Kilka kilometrów biegniemy lasem. Może tutaj być niezłe błoto.
Gdy strumyk płynie z wolna... można się orzeźwić

Niestety znów pod górę, przez pola

Gdy miniemy pola, wbiegamy do lasu. Po lewej stronie zobaczymy taki krzyż

Całkiem przyjemny odcinek przez piękny las

Gdyby nie to błoto...
Wreszcie docieramy do ogromnej polany. Jeśli będzie mgła lub nikogo nie będzie przed nami – możemy mieć problemy z nawigacją, bo nie ma zbyt wielu drzew, gdzie można by wymalować znaki szlaku. Mnie przydał się tu kompas. Mniej więcej na środku polany jest szczyt o wysokości 666 m n.p.m. ;) Mnie ta polana dość zmęczyła, ale pewnie dlatego, że to była końcówka.

Najpierw biegniemy obok odgrodzonych pastwisk

Polana jest bardzo ładna. Mnie jednak zmęczyła...

Szczyt 666 m n.p.m. Tu odbijamy nieco w lewo

Łąki ciągną się i ciągną...

Wreszcie wbiegamy w las. Momentami jest rzadki, przechodzący w kępy krzaków

Wbiegamy do lasu. Jesteśmy już naprawdę blisko końca! Szlak czerwony przecina ścieżkę dydaktyczną. Na sam koniec jest ostry zbieg w dół. I dobiegamy do asfaltu. Nie wiem gdzie planowana jest meta. Jeśli w centrum Komańczy to czeka nas jeszcze zbieg asfaltem i potem kilkaset metrów w prawo też asfaltem. Na mnie przy zakończeniu ścieżki czekała moja ekipa, więc i ja zakończyłam swój bieg.

Jeśli zobaczymy tablice ścieżki edukacyjnej, to znaczy, że za chwileczkę będzie meta.

Czy może być milszy napis na koniec biegu?

Ścieżka przez las prowadzi w dół, ostatni kawałek jest bardzo stromy

Tego dnia przebiegłam około 40 km - z Rymanowa do Komańczy. Ufff

I cudowne spotkanie na dole :)

Jeśli meta będzie w samej Komańczy to jeszcze tylko kawałek asfaltem


Moje wnioski przed Ultrałemkowyną:
- Trasa jest bardzo ładna i warto się wybrać na październikowy bieg, w szczególności, że to pierwsza edycja.
- Trzeba uważać na znaki szlaku. Najlepiej wybrać się na zwiady, albo chociaż przestudiować wcześniej mapę. Momentami szlak nie jest ewidentny.
- Jeśli wcześniej popada deszcz, błoto może być jednym z głównych wrogów i opóźni wszystkim czasy
- Beskid Niski jest niski. Ale jednak są to góry. W szczególności, że bieg odbędzie się pod koniec października. Może nam się trafić upał, ale równie dobrze pogoda może być paskudna. Może być wiatr, lodowaty deszcz, a nawet śnieg. Kto biegnie – niech weźmie ze sobą ciepłe ciuchy. Łącznie z czapkami, rękawiczkami itd.
- Sprawdźcie wodoodporność swoich plecaków. Wydawało mi się, że mój plecak jest wodoszczelny… W konsekwencji przeniosłam przez góry bluzę nasiąkniętą wodą…
- Nawet jeśli nie będzie zimno, moim zdaniem dobrym pomysłem jest zabranie długich spodni – często biegnie się zarośniętą ścieżką – przez jeżyny, pokrzywy i inne chaszcze.
- Nie sugerujcie się zbytnio turystycznymi oznaczeniami ile czasu zajmuje dojście do danego miejsca. Na początku wyliczyłam sobie, że biegnę 3 razy szybciej niż napisane na tabliczce, ale potem to się już nie sprawdzało.
- Trasa jest mniej wymagająca pod względem ukształtowania terenu niż np. Rzeźnik. Jednak ze względu na pogodę, błoto i chaszcze bieg wcale nie musi być taki łatwy. Wolniejsi biegacze (tacy jak ja) muszą sobie odpowiednio rozplanować siły, żeby pomieścić się w limitach czasowych.
- Wniosek wyciągnięty z Biegu Rzeźnika: każdy krok do przodu to krok bliżej mety. Nawet jeśli jesteśmy zmęczeni – lepiej iść, niż siedzieć i odpoczywać. Szczególnie, jeśli będzie chłodno – odpoczynki mogą wychładzać i spowodować więcej utraty energii. Na punktach odżywczych również nie warto tracić czasu na plotki i zbędne siedzenie.


Wszystkim uczestnikom Ultrałemkowyny życzę powodzenia. Mam nadzieję, że komuś się przyda ten opis. Do zobaczenia w Beskidzie Niskim.

sobota, 30 sierpnia 2014

Bieszczady i Beskid Niski czyli obóz wakacyjno-treningowy

Bieszczady to są w ogóle strasznie niebezpieczne góry. Za każdym razem, gdy tu przyjeżdżamy zaczynamy snuć plany o tym, jak to wszystko w Warszawie rzucimy i przeniesiemy się właśnie tu. Jak wracamy to zaliczamy małą depresyjkę, a po kilku dniach warszawski wir obowiązków znów nas wciąga - aż do kolejnego wyjazdu w Bieszczady.
Wsi spokojna, wsi wesoła...

Bieszczady - tutaj wolniej płynie czas...
Ale póki co, biegam górskimi ścieżkami wyobrażając sobie, że to moje sąsiedztwo. Biega się tu super. Powietrze rześkie, chłodne i soczyste. Widoki zupełnie nowe. W Bieszczadach wbiegam na Okrąglik – dwugodzinna przebieżka. I zaliczam kilka krótkich biegów. Poza tym są spacery z wózkiem i nieco dłuższe wycieczki z Zosią w nosidle.
Bieg z przeszkodami - przez łopian
Na szczycie Okrąglika
Na jednej z wycieczek
Odpoczynek w czasie wędrówki

Po kilku dniach przenosimy się w Beskid Niski. Chociaż ceny działek są tu jeszcze niższe niż w Bieszczadach – opuszcza nas powoli chęć wyrwania się z miasta. Uff  Można się skupić na normalnym odpoczywaniu… Oczywiście poza spędzeniem czasu z rodziną, jednym z celów jest poznanie trasy biegu Ultrałemkowyna, który odbędzie się pod koniec października właśnie w Beskidzie Niskim. Ale o tym w kolejnym wpisie. 
Cerkiew w Chyrowej - tu będzie start Ultrałemkowyny